

DZIEŃ
1
Wyżyna Jurajska motocyklowo
Niecała godzina jazdy z domu i nagle jesteśmy w innym świecie. Nawiązując do słów Hana Solo z Nowej Nadziei - „przeleciałem Jurę wzdłuż i wszerz, wiele widziałem…” i umiem trafić w miejsca gdzie dookoła tylko pustka, lasy, pagórki, łąki i skały. To przyciąga jak magnez, bo jest blisko, bo jest dziko i jest pięknie. Na podstawie doświadczeń z poprzednich lat opracowałem w sumie kilkuset kilometrową trasę motocyklową uwzględniającą drogi asfaltowe, którymi można dojechać w absolutne hity i perełki Jury. Zebrało się prawie 30 punktów wartych obejrzenia i zwiedzenia często zsiadając z kanapy, co daje tak naprawdę 3 dni aktywnego wypoczynku chcąc zaliczyć wszystko w miarę na spokojnie, choć tempo i tak będzie musiało być konkretne. Chodzi o to żeby nie tylko przejechać mijając te punkty siedząc na motorze, ale żeby każdemu z nich poświęcić trochę więcej czasu - wejść na skały, doliny, zamki czy niektóre płytsze i bezpieczne jaskinie.
Skała Powroźnikowa robi wrażenie majestatycznego wzniesienia wysoko ponad całą okolicę, jest masywna i wbrew pozorom bardzo łatwa do zdobycia. Moto podjeżdżam dosłownie pod samo zbocze, z dala od wsi. Warto, jest wysoko,ale i bezpiecznie. Z góry można dostrzec kolejną odległą o kilka kilometrów skałę o pysznej nazwie Racuch. To kolejny punkt trasy. Żeby mieć ją w zasięgu dosłownie kilku kroków trzeba kilkuset metrowy odcinek przejechać piaszczystym szutrem, który na to pozwala w suchych słonecznych warunkach. Jeśli natomiast przez ostatnie kilka dni lało i wybieramy się w pierwszy po deszczach pogodny dzień to nie oczekujmy na łatwą przeprawę. Racuch to skała idealna na piknik w samo południe, prawdopodobieństwo spotkania tam kogokolwiek jest bliskie zeru. Wydaje się, że znajdujemy się na totalnym odludziu. Dalsza część trasy prowadziła w kierunku dwóch punktów widokowych przy Pustyni Błędowskiej - wzgórze Czubatka i Dąbrówka. Fajne widoczki, chwila przerw zanurzenie kopyt w piasku i można ruszać dalej, rozgrzać nieco opony i nakręcić trochę kilometrów. Kierujemy się w zakręconą Dolinę Eliaszówki, Wierzchowską i Szklarki.
Ciekawym i wartym polecenia wyborem będzie zwiedzenie pieszo Doliny Bolechowickiej i Kobylańskiej. Znajdziemy tam piękne skały, ciszę i spokój. Na obrzeżach znajdziemy mnóstwo bezpiecznych miejsc na pozostawienie motocykla i wybranie się w pieszą wycieczkę. Jest kilka możliwości wejścia na kompletnie nieoznaczone punkty widokowe z niezłą ekspozycją, a jeśli mamy więcej czasu warto zahaczyć o Jaskinię Nietoperzową.
Wracając w kierunku północnym skierowałem się w stronę Ojcowskiego Parku, ale po drodze konieczny wypadzik na Skałkę 502, zwaną też Grodziskiem. Wjazd szutrem między domami dostępny dla każdego, moto zostawiamy między skałami na które można spokojnie wejść i zobaczyć jak pięknie się prezentuje nasza maszyna z góry. Jeśli będziemy mieli szczęście to dostrzeżemy na horyzoncie pasmo Tatr. Do tego muszą być jednak spełnione specjalne warunki przejrzystości powietrza - mimo, że Skałka uchodzi za najwyższy punkt na Jurze (bo 502 m) to tylko dwukrotnie widziałem stąd Tatry. Ojców - jak przystało na Park Narodowy większość fajnych miejsc trzeba zwiedzić pieszo pozostawiając maszynę w dogodnym miejscu. Tu można spędzić kilka godzin, bo do zobaczenia jest sporo przyrodniczych atrakcji. Leżąca nieco bardziej na południe Dolina Mnikowska kusi swoim czarem i punktem obowiązkowym przy Skale pod Matką Boską. Dolinka niby niepozorna, ale piękna ze względu na łatwy dostęp i urokliwą ścieżkę wzdłuż strumyczka. W sam raz na dosłownie pół godzinny spacerek i odpoczynek dla tyłka po dłuższej jeździe i można powoli wracać do domu. Ale na koniec nie może zostać pominięty jeszcze widok Zamku Tenczyn w świetle zachodzącego słońca. Warto.


